Najnowsze wpisy, strona 3


lip 03 2006 To moja Mama, to mój Tato, poznajcie się....
Komentarze: 8

 

Siedzieliśmy tam , przy suto zastawionym dużym, eliptycznym stole, gdzie każdy talerz, nóż, widelec, szklanki ustawione według zasad savoir vivre były, a  wokół Pan Tato, Pani Mama, syn , młodsza córka, starsza córka, kumpel mój oraz ja. Pan Tato, zadając różnej maści pytania. bacznie obserwował dwóch nowych przybyszów, których to córka do gniazda jego rodzinnego zniosła, a Pani Mama demonstrując swą szczerą gościnność co raz podsuwała własnej roboty przysmaki dbając tym samym o gości, jak i o wizerunek nienagannej modelowej rodziny.

Było to miłe zjawisko, aczkolwiek stresujące nieco, krępujące, gdyż ten porządek był nam jakby obcy i każdy ruch nasz błędny, niezgrabny, nie takie słowo, nie tak trzymany widelec, czy wystająca surówka z gęby, albo ślad po kompocie na ustach zachwiać mógłby nim nieuchronnie. Pan Tato jakby podskórnie wyczuwał lęk o córkę swą, lęk tego rodzaju, co to każdy Tato przeżywa, wiedząc, że córka , będąc już dorosła w męskim towarzystwie, innym niż Taty, przybywać by chciała i oby to było towarzystwo niepijące, niepalące, inteligentne, poukładane, głęboko wierzące i by córki tej ukochanej na manowce wyprowadzić nie chciało. Tato to stanowczy, porządny , gościnny człowiek, przybytku swego niczym lew strzegący,  Mama to łagodna, zadbana kobieta z poczuciem humoru i klasą, a córki z nich ulepione , tak samo ułożone, jak każdy przedmiot z osobna w tym domu, mający swoje ściśle określone miejsce. Pośród nich , do kompozycji rodzinnej, niezręcznie, ale płynnie kumpel mój i ja wpasowani, daleko od domów własnych. A jak do tego doszło to już temat na inną hystoryję.

 

 

 

 

donmario : :
cze 13 2006 Obiecali nowy, lepszy Świat.
Komentarze: 11

 

W nadzwyczaj spokojnym osiedlu zdarzyła się rzecz straszna. Dziś właśnie kiedy oglądałem sobie mecz, zatrzęsła mi się ściana, pomyślałem sobie ,że sąsiad czymś nieprzeciętnie mocno pierdolnął, bardzo nieprzeciętnie mocno. Wyszedłem na balkon i widzę, że on to samo o mnie pomyślał, że to niby jakobym to ja czymś tak nieprzeciętnie pierdolnął i pyta mnie w związku z tym sąsiedzie czymś tak nieprzeciętnie pierdolnął, bo mi się aż ściana zatrzęsła ? no więc ja z nieukrywanym zdziwieniem, zdradzając przejawy lekkiego szoku, w dalszym ciągu, podobnie jak mój sąsiad, pozostawałem w niewiedzy odnośnie wspomnianego pierdolnięcia. Wpatrując się jednak głębiej w przestrzeń widzę biegające gorączkowo postacie, wymachujące  telefonami komórkowymi, słyszę przerywane sygnały dźwiękowe i niczym mrówki, po włożeniu kija w ich mrowisko, postacie owe rozproszone gęstnieją, kumulują się, krzyczą, piszczą i wołają.

Gaz pierdolnął.

Starszy Pan, taki Pan Piotruś, co to całe życie zegarki naprawiał, taki zegarmistrz samouk. Nie Pan Piotr, ani Piotrek , tylko Piotruś, tak go nazywają. Wyjebało mu cały skromny dobytek życia w kosmos, drzwi, stoły, krzesła, doniczki, meble, szyby i wszystkie te fragmenty jego ciasnej, małej rzeczywistości, które tak skrzętnie zbierał i gromadził w przybytku swym skromnym. Umarł też. Została po nim czarna dziura w ścianie i może jakiś ślad w pamięci tych, którym kiedyś naprawił zegarek. Można powiedzieć, że zabiła go starość, bo starość odebrała mu, zredukowała pamięć do minimum ,że zapomniał o zostawionym odkręconym gazie. I fakt ten przypomina mi o słabości, bylejakości naszych wątłych organizmów, o tym ,że proces kurczącej się pamięci jest nieuchronny. I o kruchości życia jako takiego też.

Odznaczając ten dzień w kalendarzu z zaciśniętymi zębami przycisnąłem mocniej długopis do kartki, bo to chyba warte odnotowania jest, co nie?

 

 

 

 

donmario : :
cze 05 2006 Tam gdzie kończy się smak, pozostaje niesmak....
Komentarze: 18

 

Musze to wyraźnie sobie powiedzieć, że wypaliłem się, zużyłem  w relacjach damsko-męskich. To tak jakbym żuł gumę, żuje , żuje, wyciskam ostatnie soki i wypluwam z niesmakiem, fuj. A później znowu jest ktoś inny na chwile, świeża guma, więc żuje i gdy smak się skończy wypluwam, fuj.  

 I próbuje wymyśleć dlaczego tak właśnie jest, czy to już jest schemat, kiedy w niego wpadłem i czemu z niego wyjść nie mogę. Po całych tonach analiz, stawianiu wciąż nowych wymagań , kryteriów, barier, zapór,oświeca mnie wreszcie wniosek taki oto ,że przyczyną toku zdarzeń, czynnikiem sprawczym rozkładu relacji, nie są same bariery,ale ja sam, czyli ich wesoło pierdolnięty twórca. Jakie to proste jest przecież, tak mi jest wygodnie, bo ja tylko korzystam z kobiet, a tak w ogóle to lubię być sam. Ale przecież wiem, że to płytkie jest, prostackie, puste i durne, że przecież nie o to mi chodzi i że już mi się to wszystko dawno znudziło, przejadło się, zmęczyłem się , zasapałem , a za 20 lat obudzę się  zlany potem, z ręką w nocniku , jak to się powszechnie mówi, chociaż sam nie wiem czemu akurat w nocniku, ale to nieważne jest, bo mało tak na prawdę jest rzeczy ważnych, a ja chciałem powiedzieć, że właściwie to sam już nie wiem co, ale pewnie wiecie o co chodzi.

 

 

 

 

 

donmario : :
cze 01 2006 Collateral effect of looting mind.
Komentarze: 6

 

Napuchnięte powieki efektem ubocznym rycia sobie mózgu materiałem ilościowo obszernym i treściowo ciężkim sprawiają ,że czuję się zajebiście. Mało śpię, skandaliczne 9 godzin, sprawia , że świat  się mieni ilością niezliczonych barw,  obraz się zamazuję , jakbym patrzył przez mokrą od deszczu szybę i kłuje coś pod powiekami niezmiennie intensywnie.  Mózg wypchany ilością przepływów informacji międzyneuronalnych, ciężki jak gąbka od nasączonej wody, opada na poduszkę w godzinach wieczornych, wygaszając się powoli wchodzi w fazę REM. I wstaję rozczochrany, pakując od nowa ośrodek centralny informacją, rozjaśniając obszary ciemne. To wydaje mi się teraz ambicjonalna kwestia jest , no i poza tym mam misję…jak to jaką? 

 

Ratowania świata.

 

 

 

 

 

donmario : :
maj 19 2006 azaliż tak jakby poniekąd cóż ponieważ...
Komentarze: 3

 

Dziś nic mnie nie zaskoczyło, nic nie zasmuciło, nic też nie wkurwiło, ani nie ucieszyło. Było beznamiętnie, obojętnie, trochę tajemnie, trochę walecznie , a trochę niebezpiecznie. No i siedzę tak kurwa przed monitorem, w zaciszu własnego pokoju, a z boku jakaś fabuła w tvn leci o  gorylu , siedmiu krasnoludach, o kurewnie i ziarnku w oku i takie tam błyskotliwości holiłód. Kołata mi się w głowie, myślę sobie właśnie, rozważam za i przeciw, zastanawiam się, kontempluje, ważę argumenty za tezą, taką bardzo ważną, bardzo bardzo ważną, rozmiarów galaktycznych, natury egzystencjalnej tezą. Mam dla was przekaz moi drodzy parafianie , ale zanim to zrobię, wyjdę na balkon, podrapię się po jajkach, pierdnę, beknę i popatrzę się w kosmiczny sufit.

 

 

 

donmario : :