Archiwum maj 2004


maj 26 2004 Kobieta-puch marny...
Komentarze: 41

Kobieta to jest dziwna istota, do dupy nie podobna.Myslę, że jedyny cel jaki stwórca wyznaczył Waszemu istnieniu to wkurwianie Nas.To jest Wasz głowny cel, priorytet.Macie ku temu predyspozycje,baa rzekłbym,że nawet jesteście w tym wyspecjalizowane. Stwórca Was wyposażył w niezbędne instrumenty,intuicje,co pomiektóre w urode. "A teraz idz Kobieto i wkurwiaj wszystkich tych, którzy są innego rodzaju" -rzekł Bóg po skonczonej robocie.Skurczybyk stworzył dzieło doskonałe, na prawde udane, idealne,utalentowane,co jak co, ale wkurwić niebywale potrafiące.

Wiecie nie rozumiem Was,a juz najbardziej Waszego toku myślenia,zachowania, sposobu podejmowania decyzji.Potraficie komplikować najprostsze rzeczy na świecie,nurzacie się w swej nieokreśloności, w wiecznym kurwa niezdecydowaniu,jesteście jak mały jachcik na falach wzburzonego oceanu,kołyszecie się,balansujecie.Nie zajmujecie określonego stanowiska, nigdy nie jesteście po prawej ani po lewej, za to zawsze po środku.
Ja zawsze przypierałem Was do ściany,przybijałem jak gwożdzia,wymuszałem decyzje.Zadaje takie pytania, na które można odpowiedzieć tylko "tak" albo "nie", konkretnie.Wy najczęsciej uzywacie "nie wiem", co wkurwia mnie wybitnie, powodując nieodparte,niekontrolowane sączenie się piany z pyska mego.Mało tego,czasem mówicie "tak", tylko,że wtedy znaczy to "nie",jeśli natomiast mówicie "nie" znaczy to "tak".Takie sytuacje występują ,kiedy w ogóle jeśteście w stanie coś powiedzieć,bo jeśli nie jesteście, to wtedy się zachowujecie.Hehe kurwa jak wy się zachowujecie!Zachowujecie się na "tak" a myślicie,że "nie", po chwili na "nie",a myślicie,że "tak", a gdy juz brakuje Wam środków poprostu spierdalacie hen daleko za góry, za lasy.
I tak złapie,postawie przed sciąną,złoże nogi do kupy, tak co byśta między nogami nie spierdoliły i zastrzele pytaniem,niczym komboj z lufy swego sztucera.Lubie to czynić i czynić będe po kres dni moich.
Czy to takie trudne mieć jakieś zdanie?,poskaładać swoje uczucia i do czegoś dojść, do jakiejś odpowiedzi.Wiem,że uderzam nagle,z siłą pioruna, ale to dlatego,że mam w tym cel.W poszukiwaniu "kamienia filozoficznego"nie zatrzymuje się zbyt długo tam, gdzie się potykam. Przecież nie chodzi o to ,że jakaś odpowiedz jest dobra albo zła,chodzi o to,żeby w ogóle jakaś była,żeby była określona.Nikt przecież nie lubi żyć w zawieszeniu,skoro tramwaj pędzi po chuj się zatrzymywać,albo jedziesz ze Mną albo wysiadasz na innym przystanku.Szkoda czasu na wszelkie zbędne pierdolenie, animozje,sramtatamtam.Nie chce mi się juz tracić czasu na  gry werbalno-bechawioralne,zbyt go cenię, wiecznie na tej planecie nie będe.
To co, moje drogie Panie?Jestescie takie, jak mówie,czy  nie jestescie?Założe sie ,że nie wiecie!!!

donmario : :
maj 21 2004 wodospad spokoju...
Komentarze: 24

Jest 9:41 rano!, no właśnie Ja nigdy nie wstaje rano , a jesli juz wstaje, to tylko po to,żeby położyc się za chwile ponownie,badz też wtedy,kiedy fizjologia wzywa mnie nieuchronnie do zaspokojenia.Dzis jednak jest inaczej,obudziłem się bez dzwonkowych wspomagaczy, bez rozległego głosu matki,tak sam od siebie,biologicznie coś mi się dziś przestawiło.Powodem tego jest wczorajsze niecodzienne zdarzenie,coś co Mną zachwiało,wstrząsneło, sprawiło,że kontrol osoby własnej przestała byc kontrolą.Obiecywałem Wam moi drodzy parafianie oraz sobie,że już nie wchodze tam,gdzie nie jest mój teren.Linke wcześniej obsikał inny samiec stawiając znak "obcym wstęp wzbroniony!". Obietnicy dotrzymałem,siedząc koło Niej jak kamień,zdawkowo odpowiadałem na jej pytania, bez cienia emocji.Gęste powietrze między Nami,promienie słoneczne wbijające sie przez okno oraz te jej dziwne ruchy kreślone ołówkiem na kartce sprawiały,że nastrój był jakby w zawieszeniu, w oczekiwaniu."Chce mieć Twój numer telefonu, dasz mi!?"-powiedziała Linka uderzając Mnie w pysk siłą wypowiedzi,przerywając niezłomną ciszę, zalewając mnie falą wodospadu spokoju(jak smiała tak do Mnie bezpośrednio!!nie ma wstydu pinda)."Masz"-wręczyłem jej aparat nie patrząc w oczy.Pogrzebała sobie ,poczytała esemesy, pojebała mi troche funkcje,znalazła wreszcie numer docelowy i oddając aparat ze spokojem "dziękuje "powiedziała.Ona jest nienaruszalna,stabilna ,głęboko zakorzeniona w pewności siebie,pomimo swoich młodych jeszcze lat.Sprawia wrażenie jakby stała gdzieś z boku,jakby nie uczestniczyła,jakby podążała swoją drogą.Jest przerażająco niezależna,nie podatna na sugestie,Ona wie kim jest,co chce,do czego dąży,jak nie kobieta!!!Fanatyczna fascynacja jej osobą zastanawia mnie samego, coś niesamowitego drzemie w tej dziewczynie.Interakcje z Nią są coraz bliższe,poważniejsze,Ona chyba nie wie w co sie pakuje,nie ma pojęcia ,co mogę jej zafundować.
W tych szachach to Ona jest królową,kieruje tą grą,sprawia,że jestem pionkiem ,którego może przestawiać.Ja pionkiem kurwa mać!! No, ale co?W zyciu w róznych rolach przyjdzie mi grać więc teraz moge być pionkiem.Miłośc jest wtedy, kiedy facet daje kobiecie wałek kuchenny do ręki mówiąc "mozesz mnie teraz napierdalać tym orężem wszedzie tylko nie po oczach, tak, co bym zawsze widział kto mnie bije",bo miłość prawdziwa, w postaci czysto krystalicznej to poddanie sie masochizmowi za zgodą, za wolą.To ciągłe upadanie, wstawanie,ciągły ruch nasycony.Więc daje jej ten wałek,niech Ona przejmuje inicjatywe,godze się na wszystko co zrobi, popieram jej każdą decyzję,nawet tą najgłupszą decyzje bycia ze Mną,jej rezyko,jeśli się podejmie będzie kiedyś  żałowała...

donmario : :
maj 17 2004 Tytuł jest mi obojętny...
Komentarze: 24

Na zewnątrz szaro, buro i chujowo,w atmosferze jakieś 5-7 C, czyli tak , jak wczoraj.A wczoraj dzień święty święcić postanowiłem, ale do koscioła nie zaszedłem.Przeszedłem się po mojej osadzie,relaksowałem się, nigdzie sie nie spieszyłem.Przełamywałem lekki opór wiatru,kroczyłem krokiem spacernym, mijałem sklepy, wystawy,ludzi wszelkiej maści , rodzaju i postury, jadące a czasem zaparkowane samochody. "Orędowniczko Nasza, Matko Niepokalana, Pocieszycielko Nasza..."-wydobywał się głos "Radia Maryja", z któregoś z otwartych okien, "pipppppp"-napierdalał ktoś klaksonem na pasach, "wrrrrrrrrrr"-jakiś okurwiały kundel szczekał nie wiadomo po co.A ja sobie szedłem z okularami przeciwsłonecznym na oczach( model "matrix"), pomimo że słonca nie było.Szedłem sobie ze słuchawkami(firmy "Panasonic") na uszach, a z nich wydobywały się lekkie, powabne,miękkie dzwięki "symphonii Varsovi" tłumiące nie tylko głosy ulicy, ale kojące moje nerwy.Spotykałem znajomych, znajome,żartowaliśmy, śmialiśmy się,swobodna , niczym nie skepowana wymiana myśli, umawianie sie na imprezy.Krokiem powolnym , melodyjnym przebywałem odległości , komórki nerwowe kołysały się w rytm myzyki,falowały.Na twarzy mej usta zarysowane w uśmiech,wyrażający krótkie i wymowne "pierdole".Osiągnąłem piękny, jakże pożadany stan obojętności.To wspaniałe uczucie mieć wszystko i wszystkich w dupie, nie rozglądać się na prawo i lewo, nie słuchac opinii innych z tego samego gatunku.Chciałem tylko sobie iść i sobie szedłem,jak chciałem się zatrzymac , to się zatrzymałem,kiedy chciałem sobie kopnąć kamień, to sobie kopnąłem,nic nie było w stanie zmącić mi tej niedzieli.Nie było cienia presji, żadnych zewnętrznych ani wewnętrznych nacisków,żądnych ograniczeń, horyzont swobody myśli i czynów.Wczoraj niczego nie musiałem , za to wszystko mogłem, dziś niczego nie mogę, za to wszytko muszę...

donmario : :
maj 13 2004 Wewnętrzny głos...
Komentarze: 27

Rozkręcam się, zaczynam powoli wchodzić w rytm,krok po kroku staje sie coraz bardziej konsekwentny w działaniu.Zasiadam, robie kawe i zatapiam się w tym gównie,który podobno nazywa się wiedzą. Nie jest to jeszcze docelowy stan skupienia jaki bym chciał osiągnąć,ale przynajmniej wyszedłem z lasu na prosta drogę.Poukładałem sobie wszystko w dynii,zarys zrobiony,cele nakreślone i została teraz realizacja,samo wykonanie,czyli to, co najtrudniejsze.Prowadze walke z nieuleczalną chorobą, która toczy mój organizm od urodzenia,chwast , który musze wyplewić ze swiadomości, wszeogarniające "nie chce mi się", pierdolone ciągłe, stałe, długotrwałe lenistwo.Jest to walka na otwartym froncie.... zwycięże, zawsze zwyciężam.Nadmiar bodzców, wiosenne słonce wcale mi w tym nie pomaga,atakuja mnie ze wszystkich stron próbując odciągnąć mnie od tego, co teraz wydaje sie być ważnym i na miejscu.Do tego  ten wkurwiający ból oczu,to swędzenie, kłucie,jakby mi ktoś wsypał piasek i napierdalał betoniarką.Nie będe nosił szyb (oprócz przeciwsłonecznych,model "matrix"), bo widze bardzo dobrze,nie na darmo przez szereg lat piłem karoten.Gały są poprostu zmęczone , nie wiem może zbyt intensywnie patrze na świat.

Mam samolot na 24 czerwca do NYC przez Helsinki, w chuj po drodze, w Finlandii to mnie jeszcze nie było.Nie mam jeszcze wizy, co mnie nie tylko ,że niepokoi, ale i zaczyna wkurwiać."Ma Pan wize, prosze przyjechać na lotnisko"-usłysze pewnie miękki , ciepły kobiecy głos w telefonie -podobnie jak w tamtym roku-na dzień przed wylotem, a spakowany będe juz dwa tygodnie wcześniej,ludzie to kurwa niekiedy potrafią popisać się wyczuciem czasu.

"Zostawiam Cię, nie ruszam , nie będe wprowadzał zamętu,czynnika niepewności w Twoje poukładane życie"-pomyślałem sobie wczoraj patrząc na Linke, na jej porażającą niewinność."Oswój Mnie a będe się czuł za Ciebei odpowiedzialny"-rzekł Lis do Małego Księcia, na szczescie ten etap jeszcze nie nastąpił, nie czuje się za Nią odpowiedzialny, mam też nadzieje,że jej nie oswoiłem jeszcze.W jej pięknej , błekitnej aurze moge być tylko piorunem,który wszystko rozkurwi.Nie chce tak!! Nie wiem, może odezwał się jakiś odruch ludzki, którego wczesniej nie znałem,nie rozpoznawałem,odruch ,który był mi obcy.Sam się dziwiłem,że w moim umyśle mogła zakwitnąć taka myśl.Zadecydowałem Ja albo ta siła ,która zowie się "sumieniem" i jak  to mówił Christian Slater w filmie "Więcej czadu"-"jak tak musi być , niech tak będzie, alleluja!!".Mam tylko nadzieje, że nie stanie się to stałą tendencją, że to tylko jednorazowy incydent, tylko w stosunku do Niej,że to coś co się we Mnie panoszy jeszcze nie zgasło, że szelmostwo,beszczelność,szowinizm i chamstwo,schowane w przystojnym pudełku,jeszcze we mnie pozostanie i będe mógł nim Was obdarzać , moje drogie miłe Panie...

donmario : :
maj 10 2004 Światowe podróże...
Komentarze: 21

Kiedy byłem w amazonii widziałem róznorodne dzikie ptacko skrzeczące mi nad głową.Geste, zielone, tropikalne lasy, liany, rzeki pełne aligatorów,tybylcza ludność z mnóstwem tatuaży na Ciele ,to było coś.Gdy pojechałem do Meksyku palące słonce spiekło moja białą europejską skórę,słony ocean złagodził oparzenia,młode meksykanki chadzające po plazy w Acapulco cieszyły moje oko.Na syberii było juz zupełnie inaczej,rzęsisty śnieg przykrył mnie całego,drżałem podróżując przez tundre i tajge,jelenie ,łosie, niedzwiedzie żyły swoim powolnym zyciem. Australia przywitała mnie  niekonczącymi sie stepami,swoim słoncem,kangurami, spokojem,wielkimi oceanicznymi falami.Z kolei Korea Północna nie byla juz taka przyjazna, ludzie jacyś tacy zmartwieni,biedni,wynędzniali,z powykrzywianymi twarzami,pola ryżowe no i twardy komunizm.W Londynie stanąłem na Trafalgar Square obserwując tempo życia, to samo było w malowniczej Grecji, tylko nieco wolniej.Cytrusy, palmy , oliwki,specyficzny grecki sposób bycia przypominający hiszpanską "maniane",południe jest zajebiste.Posuwając sie dalej w RPA klimat niesamowity,enklawa cywilizacji w zacofanej Afryce,Jahanesburg z róznorodnością kultur, daleki od apartheidu,zachwycił mnie swoją urodą. Gorące piaski Sahary pażyły moje zmęczone stopy i wtedy poczułem to........ zaleciał mi prosto w oczy,zachłysnąłem się kaszlem, zatkał mi nos.....kurz zamykanego starego atlasu, który wyciągnąłem własnie z piwnicy.

Moim drodzy parafianie dojrzewa we mnie myśl taka,że moja obecność na blogach będzie powoli zanikać,jeszcze się nie żegnam , ale to początek końca.

donmario : :