Archiwum 17 maja 2004


maj 17 2004 Tytuł jest mi obojętny...
Komentarze: 24

Na zewnątrz szaro, buro i chujowo,w atmosferze jakieś 5-7 C, czyli tak , jak wczoraj.A wczoraj dzień święty święcić postanowiłem, ale do koscioła nie zaszedłem.Przeszedłem się po mojej osadzie,relaksowałem się, nigdzie sie nie spieszyłem.Przełamywałem lekki opór wiatru,kroczyłem krokiem spacernym, mijałem sklepy, wystawy,ludzi wszelkiej maści , rodzaju i postury, jadące a czasem zaparkowane samochody. "Orędowniczko Nasza, Matko Niepokalana, Pocieszycielko Nasza..."-wydobywał się głos "Radia Maryja", z któregoś z otwartych okien, "pipppppp"-napierdalał ktoś klaksonem na pasach, "wrrrrrrrrrr"-jakiś okurwiały kundel szczekał nie wiadomo po co.A ja sobie szedłem z okularami przeciwsłonecznym na oczach( model "matrix"), pomimo że słonca nie było.Szedłem sobie ze słuchawkami(firmy "Panasonic") na uszach, a z nich wydobywały się lekkie, powabne,miękkie dzwięki "symphonii Varsovi" tłumiące nie tylko głosy ulicy, ale kojące moje nerwy.Spotykałem znajomych, znajome,żartowaliśmy, śmialiśmy się,swobodna , niczym nie skepowana wymiana myśli, umawianie sie na imprezy.Krokiem powolnym , melodyjnym przebywałem odległości , komórki nerwowe kołysały się w rytm myzyki,falowały.Na twarzy mej usta zarysowane w uśmiech,wyrażający krótkie i wymowne "pierdole".Osiągnąłem piękny, jakże pożadany stan obojętności.To wspaniałe uczucie mieć wszystko i wszystkich w dupie, nie rozglądać się na prawo i lewo, nie słuchac opinii innych z tego samego gatunku.Chciałem tylko sobie iść i sobie szedłem,jak chciałem się zatrzymac , to się zatrzymałem,kiedy chciałem sobie kopnąć kamień, to sobie kopnąłem,nic nie było w stanie zmącić mi tej niedzieli.Nie było cienia presji, żadnych zewnętrznych ani wewnętrznych nacisków,żądnych ograniczeń, horyzont swobody myśli i czynów.Wczoraj niczego nie musiałem , za to wszystko mogłem, dziś niczego nie mogę, za to wszytko muszę...

donmario : :