Najnowsze wpisy, strona 11


maj 10 2005 Ankieta zdrowego człowieka.
Komentarze: 12

 

"Mam do Ciebie sprawe, mógłbyś wypełnić mi ankiete pracownika wózka widłowego, bo musze to zamieścić w pracy magisterskiej, a wiem, że zawsze chciałeś być operatorem czarnej gałki"- zwrócił się do Mnie kumpel.

Dwa zwięzłe pytania do tegoż wyimaginowanego operatora, czyli do Mnie.

Co lubię w mojej pracy:

Najbardziej w mojej pracy lubię nie pracować. Lubię ten poranny marazm, kiedy nic się nie dzieje, spokój i cisza, bo kierownictwo nie dotarło jeszcze do pracy.

Potem , gdy już zakład się ruszy z letargu, lubię momenty ,gdy współpracownicy chowając się po kątach jarają nielegalnie szlugi, a mnie wysyłają na zwiady. Lubię to ,bo wtedy czuje się kimś ważnym , wiem ,że mi ufają i pokładają we mnie nadzieje, że ich nie wsypie. Jestem ich okiem i sondą, wypuszczonym przez ślimaka rogiem.

Mają do Mnie zaufanie. Zaufanie załogi tworzy pozytywne środowisko, a bycie pozytywnym elementem pozytywnego środowiska, sprawia, że i praca jest pozytywna. Pozytywna praca rodzi pozytywne myślenie o pracy, przed pracą, w pracy i poza pracą, a to wszystko sprawia, że jest iście kurwa zajebiście!...w tej pracy oczywiście.

 

Poza tym to lubię to, że dostaję w ogóle wynagrodzenie.

 

 

 Czego nie lubię w mojej pracy:

Najbardziej w mojej pracy nie lubię pracować, a kiedy już muszę pracować , to nie lubię pracować długo, a jeśli już muszę pracować długo , to nie lubię pracować intensywnie. A jeśli  muszę pracować długo i intensywnie, to nie lubie pracować efektywnie. Jeśli muszę już pracować długo, intensywnie i efektywnie, to znaczy, że jestem wykorzystywany, no i właśnie tego nie lubię najbardziej, bo bycie wykorzystywanym znaczy bycie przedmiotem. A bycie przedmiotem oznacza mniej więcej tyle ,że można mnie swobodnie kopać w dupe.

 

Poza tym, nie lubię tego, że dostaję niskie wynagrodzenie.

 

Resumując to w ogóle ten mój wózek to się ciągle psuje, i chyba z tej roboty zrezygnuje.

 

 

 

 

donmario : :
maj 04 2005 Dawno temu na jawie, dziś zakopane w trawie....
Komentarze: 15

 

Było ich 2 (słownie: dwie).Dwie takie co zajebały księżyc. Żartowałem . Z tym, że zajebały księżyc , nie z tym, że było ich dwie.

Niby nie duża ta liczba- dwa, mało jak na w pizdu wiele okazji to spotkania tej jednej jedynej naj- a) piękniejszej, b) mądrzejszej, c) wspanialszej.

Mógłbym tutaj opisać jak wspaniałe to były pełnometrażowe fabularne historie miłosne przepełnione romantyzmem, ale wtedy przecież runął by mój misternie budowany wizerunek zimnego „blogowego zrywacza dup”, co nie?

Bohater romantyczny niegdy nie spodziewa się "happy endu", i to właśnie czyni go romantycznym!Ja się spodziewam.

 

Mówię o nich jak o jednej osobie, bo zlałem je w jedną postać. Zaszeregowałem je, opatrzyłem datą, skatalogowałem jak bibliotekarz kataloguje przeczytane dzieła.

Zapakowałem w czerwone pudełko w kształcie serca , owinełem kokardą, wyniosłem pudełko do piwnicy i pozwoliłem, żeby zasiadł na nim kurz. Tam zostawiłem emocje, nigdy nie otwieram tego pudełka , „bo po chuj” ( powiedzenie mojego autorstwa) to po pierwsze, a po drugie dlatego, że „co się stało, to się nie odstanie”, „nigdy nie wchodzi się do tej samej rzeki”, „carpe diem” , „co ma wisiec nie utonie”, „do trzech razy sztuka” oraz inne tego typu pierdy.

Cała reszta moich wspaniałych przygód opiera się na czterech podejściach badawczych do kobiety, jako fenomenu zjawiska przyrody.

Do kobiet podchodze troche jak medyk- badam anatomie kobiecego ciała na żywych manekinach, najlepiej, żeby nic nie mówiły, trochę jak psycholog- badam procesy postrzegania Mnie i stopień uległości , trochę jak fizyk- jak zadziała ciało A na ciało B pod wpływem pewnej siły przyciągania C, a  w końcu najważniejsze podejście jak chemik- laborant, dobieram i mieszam składniki, i czekam aż pierdolnie…ten trzeci raz.

 

 

donmario : :
kwi 27 2005 Sezon łowczy.
Komentarze: 13

 

Kiedy w zasięgu wzroku pojawi się osobnik o fenotypie interesującym z punktu widzenia rozpłodu, wtedy w organizmie samca dzieją się rzeczy dziwne. Atomy się w nim buzują, zachodzą reakcje chemiczno – fizyczne, wydzielanie feromonów, dopamina zalewa mózg.

NIE, nie, to nie miłość! To instynkt, natura, biologia. Samiec wtedy wyłącza myślenie i zdeterminowany kieruje się zapachem samicy.

Bezwstydne wyrachowanie w stosunku do płci przeciwnej objawia się u Mnie nadzwyczaj prosto. Samiec kierujący się instynktem podchodzi do niczego się niespodziewającej samicy, zasiada i rozmawia. Nie ważne o czym się rozmawia, ważne żeby – niczym motorniczy pociągu – kierować rozmowę ciągle na te same znane tory, a gdyby rozmowa zaczęła zbaczać, wtedy wciąż usilnie drogą dwuznaczności, podtekstów, skojarzeń zawsze, ale to zawsze naprowadzać ją na interesujący samca temat- SEKS. Przy tym trzeba mieć wyuczoną podzielność uwagi, bo mówiąc do owej samicy samiec bada jednocześnie jej reakcje zewnętrzne, pocenie się rąk, nerwowo poruszające się paluszki dłoni wystukujące jakiś rytm, lekkie ruchy głowy ,po których kosmyk włosów opada na policzki i będzie można je wtedy ostentacyjnie przeczesać,  rozszerzanie się źrenic, zalotne nienaturalnie wolne przymykanie powiek wywołujące trzepotem rzęs wiatr zdolny strącić samca z pozycji siedzącej.

A kiedy już samiec wybada swoimi niezawodnymi czujkami mowę ciała, wtedy słucha uważnie samicy starając się dokładnie wyłuskać każde jej słowo, celem zbadania  stosunku do interesującego samca tematu. Samica jeśli prezentuje dosyć swobodne poglądy, jeśli nie odrzuca tematu już na starcie, jeśli mówi o seksie niejednoznacznie, uśmiechając się przy tym zalotnie oznacza do dla samca, że jest dobrym materiałem do obróbki.

Samiec wtedy wyrzeka się obietnic i deklaracji, bo wie, że nie ma takiej siły, żeby je spełnił. Samiec nieszlachetny za cenę zdobycia ciała powie nawet „kocham”, samiec szlachetny co najwyżej „kto wie, może pokocham”. Samiec szlachetny nigdy nie kłamie, za to zawsze znając prawde nigdy o niej nie mówi.

Samiec zachowuje się tak i prowadzi  taki sposób rozmowy,  tylko w stosunku do samic, na których mu zupełnie nie zależy, czyli na większości. Samiec wtedy nie chce jej ducha, ale tylko ciała.

Jeśli chce ducha samiec wtedy przestaje być samcem, a  staje się mężczyzną , a to już jest zupełnie inna historia.

 

 

 

donmario : :
kwi 21 2005 Świat według Lema.
Komentarze: 6

 

Jak zwykł mawiać Lem o "Genesis": zarodzią życia był ci wszak ocean, który się przy brzegach uczciwie zamulił. Powstało błoto rzadkie, czyli koloidy-niedoidy, Słońce przygrzało, błoto zgęstniało, piorun w to huknął, wszystko zakwasił aminowo - czyli na amen - i tak powstał syr, który z czasem odszedł na suchsze miejsce. Wyrosły mu uszy, żeby słyszał, jak zdobycz nadciąga, a także zęby i nogi, żeby ją dogonił i zjadł. A jeśli mu nie wyrosły, albo za krótkie były, jego zjedli. Stworzycielką rozumu jest tedy ewolucja; cóż w niej bowiem Głupota i Mądrość oraz Dobro i Zło? Dobro to tyle, kiedy ja kogoś zjem, a Zło, kiedy mnie zjedzą. Toż i z Rozumem: zjedzony, że na to mu przyszło, jest głupszy od jedzącego, ponieważ nie może mieć racji ten, kogo nie ma, a wcale nie ma tego, kto został spożyty. Lecz kto by wszystkich innych zjadł, ten sam będzie zamorzony, i tak się ustanawia umiar.


Czyż Lem nie jest zajebisty? Ano w szkołach powinni uczyć, jak to u Gombrowicza było "Lem zajebisty jest, Lem zajebisty jest!".
-Ejj Kowalski do odpowiedzi!hmmmm to może powiedz mi coś o Stanisławie Lemie!

-Nooooo Lem to zajebisty jest!- Kowalski z połyskującym uśmiechem i błyskiem w oku powinień odpowiedzieć.

Jak widzicie parafianie staliśmy się przypadkowo jako ten "syr", ewolucyjnie przesyłamy kod- naturalnie drogą płciową,sztucznie drogą próbówek.W każdym razie chodzi o przesyłanie i tylko o to.Tak, propaguje rozwiązłość seksualną.  Ja to mógłbym uczyć w szkole religii new age, postmodernistycznej,co nie? Tylko, że nowy Papież Ratzinger, zwolennik doktryny czysto krystalicznej przydeptał by mnie wtedy papieskim butem, rozmazał jak żarzącego( nie mam kurwa pojęcia jak pisze się to trudne słowo i obawiam się, czym aby nie jebnął okrutnego byka gramatycznego, za co często i gęsto opierdalała mnie moja polonistka za czasów średnich, a za co dziś mam do niej stosunek ambiwalentny, no może z lekkim przechyłem w kierunku sympatii) się jeszcze kiepa, a w ostateczności wyświęcił na diabła.

 

donmario : :
kwi 03 2005 totus tuus.
Komentarze: 10

 

Dzis pierwszy raz byłem w kościele z przekonania,a nie z zasady.Coś mnie do tego skłoniło,"idz do kościoła"-usłyszałem głos sumienia.Zupełnie przypadkiem byłem tam o 21.37 ,kiedy umarł.Byłem wtedy najbliżej jak mogłem.To koniec pewnej ery.To tyle.

donmario : :