Archiwum 27 lutego 2005


lut 27 2005 Zima zła
Komentarze: 9

 

Powolnym,wstydliwym krokiem zbliżył się do mnie na odległość wyciągnięcia ręki.Zabrudzony,zaniedbany,nieogolony, z przekrwionymi oczyma stanął jak dzieciak , który chce o coś prosić rodzica.
"Sniegu napadało"-z pierwszym wypowiedzianym słowem odór alkoholu zawisł miedzy nami,
"Tak, straszną mamy tą zime"-odpowiedziałem
"Widzi Pan tam za rogiem była kiedyś piekarnia, kiedyś tam pracowałem, teraz jestem bezrobotny"-rzekł wpatrzony pustym wzrokiem w pustą przestrzeń.
"W trudnych czasach żyjemy"-powiedziałem,
"Tak w trudnych, Ja już długo nie pożyje,mi już dużo nie zostało"-powiedział,wciąz intensywnie patrząc jakby chciał dziure wydrążyć w przestrzeni,
"Niech Pan tak nie mówi, w obliczu śmierci wszyscy jesteśmy tacy sami"-powiedziałem,
"Bo ja chciałem Pana o coś zapytać,moge Pana zapytać?"-zapytał,
Do tej pory myślałem ,że chciał tylko pogadać,bezinteresownie,tak poprostu jak człowiek z człowiekiem.
"Ile Pan potrzebuje?"-zapytałem,
"złoty siemdziesiąt mi brakuje do autobusu"-powiedział,
"proszę"-wręczyłem mu dwa zety,"i niech Pan wypije moje zdrowie,swoje też",
"dziękuje Panu bardzo,życze powodzenia"-powiedział siląc się na szczerość.

Widziałem to na dnie jego przekrwionych oczu.Jemu musiałem uwierzyć, nie wiem czy uwierzyłem sobie.

donmario : :