cze 02 2004

Walka z końcem...


Komentarze: 26

Mam wrazenie ,że sie kończy, konczy sie pewień etap.Znam siebie, wiem jak reaguje na zakończenia,nienawidze ich,przepełniaja mnie wewnętrznym wkurwieniem, ogólną niemocą.Juz jak byłem młodym szczylem doswiadczyłem pierwszego zakonczenia,od tamtej pory wiedziałem,że oprócz jajek nie znosze właśnie zakończeń.Byłem wtedy na koloni w liczbie dni 21 i  ten feralny 21szy dzien okazał sie być ostatecznym,wprowadzając mnie w stan goryczy.Dzis notuję powrot do stanu tamtego,znów coś się kończy.

Szybko sie przyzwyczajam,przywiązuje,wtapiam w środowisko,za to opornie idzie mi proces odwrotny.Nie chce ,żeby ludzie na których mi zależy odpływali z mojej rzeki,żeby się oddalali,szli każdy w swoją stronę.Czuje zawsze,że coś zostawiłem, coś mi uleciało, przegapiłem, nie dołożyłem starań,a teraz się kończy.

Koniec bywa okrutny, ostateczny,definitywny,koniec wszystko zmienia,na koncu nic nie ma.Ta pustka sprawia mi przyjemnośc ujemną ,dotyka moją hedonistyczna nature czyniąc w niej rany  tak głebokie , jakby były ciosane narzędziem ostrym.Organizm z tym walczy , jak z chorobą ,jak z ciałem obcym,bakterią rozpanoszoną."Będe więc walczył z wszelakim końcem,z każdą jego odmianą"-odezwał się mój wewnętrzny głos.Moge go zniszczyć stosując  prewencje, wczesniejsze zapobieganie, robiąc wszystko , żeby go nie spotkać.Przyczyną każdego konca jest zawsze początek,  chcąc nie dojść do  konca,nie spotkać się z nim, musze nic nie zaczynać. Obecnie jestem jednak na koncu , a kazdy koniec jest też początkiem,który nieuchronnie zmierza do następnego  konca...i jak tu nie pić?kurwa mać!

donmario : :
06 czerwca 2004, 22:39
Jak to było z tym lwem...? Bardziej nim jesteś niż ja. A jak widać grzywę też masz pokaźną ;-) Moje uśmiechy oddaję Tobie. Pozdrawiam.
05 czerwca 2004, 21:10
Ja to chyba miałam jakieś zryte kolonie, bo chciało mi sie do domu:D Albo to ze mną coś nie tak, hhahhaaa. Koniec prawie zawsze jest początkiem - tyle:)
solei
05 czerwca 2004, 10:41
a czasami na zakończenie czeka się tak cholernie, cholernie długo. bywa że jest ono upragnione.. ale wiem co masz na myśli. chyba każdy tego podobnie doświadcza.. ps. po koloniach długo beczałam i chodziłam jak struta! :-))
04 czerwca 2004, 17:30
a co właściwie sie kończy i zaczyna...?
03 czerwca 2004, 01:37
idz sobie juz, to ja tez pojde...
03 czerwca 2004, 00:48
hehehehehehe
03 czerwca 2004, 00:43
A propos konca... Dzika puszcza, busz. Lew - król zwierząt dowiedział się, że następnego dnia będzie koniec świata. Zebrał więc wszystkie zwierzeta i mówi: -Słuchajcie jutro koniec świata- użyjmy sobie jeszcze na koniec. Zarządzam WIELKĄ ORGIĘ! Bez ograniczeń, wszyscy ze wszystkimi! Zwierząta nie czekając długo zabrały się do roboty. Wszyscy ze wszystkimi. Tak się przydarzyło że słoń miał ochotę na żyrafę, więc wskakuje na nią od tyłu, żyrafa pochyla swoją długą szyję, patrzy między nogi i zdziwiona mówi: - Słoń, co ty, pojebało cię? jutro koniec świata a ty mnie w prezerwatywie ruchasz? Słoń: -O kurwa! zapomniałem, że mi wąż laskę robi!
02 czerwca 2004, 23:23
Do chuja! Czytalam ze 3 razy! Jaki *kurwa koniec? *kurwa byl precinek. Biedny.
*KiNiA*
02 czerwca 2004, 23:09
Potrafisz sobie wyobrazić, że coś trwa wiecznie, że nigdy się nie kończy, że trwa, i trwa, i trwa i tak do znudzenia trwa - Ja zakładam, że definitywny koniec jest na samym końcu, a potem już nie ma nic, wolę to niż nieskończoność.
02 czerwca 2004, 22:52
Naamah,Kontestator,Ave- powody do picia ma niczym nieograniczone,a tutaj akurat uzyłem tego sformułowania z filmu \"Wtorek\", kiedy to koleś oglądając Prof.Bralczyka w TV powiedział \"i jak tu nie pić\"hehe.Nie jestem alkoholikiem notorycznym , tylko weekendowym:).
02 czerwca 2004, 21:51
Mało oryginalna będę, ale Konti naprawdę ma rację. Zwłaszcza co do ostatniego zdania ;)
02 czerwca 2004, 21:45
zycie to jest w ogóle błędne koło w którego wyjscia nie ma i niestety zawsze cos sie musi skonczyc zeby cos innego moglo sie zacząc... a picie w niczym tu nie pomaga poniewaz jest ono kolejną pułapką, którą znacznie łatwiej jest wlasnie zacząć niż skończyć:/// a koniec zawsze kojarzy nam sie ze smutkiem:( ale niestety tak jush jest ten swiat zbudowany... i tesh dołączam sie do opinii ze Kontestator ma racje.
02 czerwca 2004, 20:08
jako potrawa lubie jajka.
Myje-Gary
02 czerwca 2004, 19:06
To takie błędne koło- coś się kończy coś się zaczyna.Nie będę Cię pocieszać,ani pisać nic na ten temat bo tego nienawidzę!! Ps.Też nie znoszę jajek( jako potrawy,bo kwoką nie jestem) po prostu nie jem nic co kura miała w dupie.=)P
02 czerwca 2004, 13:50
każdy koniec ma jakies plusy i minusy...ja staram skupiać sie na samych plusach, by nie odczuwać żalu ...ale i tak mi to nie wychodzi :(

Dodaj komentarz