lis 03 2005

Przebłyski z podróży.


Komentarze: 12

 

Tijuana,Meksyk.
W Tijuanie są dwie przecinające się reprezentatywne ulice, jak z nich zboczysz masz przejebane.Zboczyłem.Nagle stało się szaro i gęsto od brudu.Ulica zapchana dziesiątkami kurew i alfonsów,wymachiwujących rękami w gescie zaproszenia, jedyne 35 dolarów.Kurwy przepaskudne ,połyskujące szerokim czerwono-krwistym szminkowym uśmiechem.Bardziej przestraszały,niż kusiły,więc zacząłem spierdalać.Na koncu ulicy, naga, stara meksykanka siedząca na chodniku,oczy wypełnione samymi białkami,kołysze swoje stare ciało.Zacząłem spierdalać jeszcze szybciej.Gdy już spierdalałem krokiem Korzeniowskiego, "give me a one dime"-powiedziało,jakieś bliżej nieokreślone coś, które mógłbym powiedzmy nazwać kobietą.W pośpiechu zromumiałem "time", więc mówie jej  który czas,w odpowiedzi słyszę, to co już dawno wiedziałem,żebym lepiej stąd spierdalał,bo może mi się coś stać.Więc spierdalam, razem z dwoma kumplami,na najbliższy powrotny autobus do Ameryki.

Głowny Dworzec autobusowy-Greyhound,Los Angeles.
Stoimy w kolejce do autobusu do Las Vegas,w około grube murzyńskie dupy, baba z tak wielkimi cycami,że dopuki siedziała byłem przekonany,że ma tam zawinięte dwa niemowlaki."anybody wanna some kokaine?"-koleś dealuje sobie bezceremonialnie wsród pasażerów.

Głowny Dworzec autobusowy-Greyhound,Las Vegas.
Koleś w konwulsjach umiera na betonie dworca,przepity albo przećpany.Obok karetka reanimacyjna,w tle zbiorowisko pływających jak w zupie oczu ludzkich, w tym jedna para moja.Koleś nie chce podawanej mu wody, woli puszke browara.Nie wiem czy umarł, poszedłem oglądać kasyna.

lotnisko JFK,Nowy Jork.
Urywa się szlufka w plecaku, Tequila pęka i rozlewa sie żółta maź.Zlizał bym,gdyby nie było tak dużo ludzi.

lotnisko Charles de Gaulle,Paryż.
Przebieram się w kiblu, zostawiam aparat na minutę.Aparat zajebali.

donmario : :
ktoś znajomy
06 listopada 2005, 00:41
Kiedy my się wreszcie kurwa napijemy tego browara ;-)
05 listopada 2005, 22:48
Ostro.
05 listopada 2005, 13:40
milo powspominac wakacje za oceanem, co?
w_ż_s_m
04 listopada 2005, 12:35
a ja pierdolę...... dlaczego sie kurwa zawsze czepiam ortów? kłuja w oczy, tak już mam.

trzeba było opisac tą starą nagą meksykankę.

3+

ale mam to generalnie w dupie.
04 listopada 2005, 11:16
O ja pierdolę... to się nazywa udany wypad...
harely
04 listopada 2005, 10:59
Już przestałam pytać Juniora jak tam jest, w tym Meksyku po tym, jak mi zniecierpliwiony odpowiedział: \"No jak to jak! Normalnie! Plaża, morze - jak u nas, tylko że palmy rosnął\". A jak raz \"zboczył\" w jakimś mieście to: \"To miasto takie w kratkę, a my chodziliśmy w kółko i ledwo zdążyliśmy na statek\" :-)
madelle
04 listopada 2005, 09:58
Wychodzi z tego tylko to, że... \"wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej\"?
W każdym razie nie sposób się nie usmiechnąć jak czyta się te wspomnienia...więcej takich notek, proszę pana!
Pozdrawiam.
04 listopada 2005, 08:28
...gdybym ja opisała te same zdarzenia zabrzmiałoby jak tragedia w pięciu aktach;)... masz tą umiejętność pisania o \"smutnym na wesoło\" jak to nazywam ....
04 listopada 2005, 07:58
przygoda zycia w tym Meksyku :) Ale jednak wspomnienia zostana na zawsze...
znajomy z czasów średnich
04 listopada 2005, 07:41
Apropo Meksyku
Zawsze lubisz zbaczach z głównych wyznaczonych tras, miałeś nauczkę że niekiedy to nie popłaca i tak jak w meksyku trzeba potem szybko spierdalać
04 listopada 2005, 01:13
...a były jakieś przyjemne akcenty tej wyprawy...?
03 listopada 2005, 23:39
Hmmm...wspomnienia...

Dodaj komentarz